Czyjniki Airly kolejny raz pokazują inną rzeczywistość.
W wielkanocną niedzielę do Polski napłynęły ogromne ilości pyłów znad Sahary. Pyły te zostały natychmiast odnotowane na wszystkich stacjach pomiarowych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, które pokazywały znaczące – bo sięgające nawet powyżej 500% normy stężenia pyłów PM10 i powyżej 400% normy dla stężenia pyłów PM2,5.
Są to specjalistyczne stacje, które posiadają odpowiednią kalibrację, certyfikację, a wyniki pomiarów z tych stacji można z całą pewnością uznać za poprawne i wiarygodne.
Niestety nie można tego samego powiedzieć o czujnikach Airly, które już wielokrotnie na przełomie ostatnich lat udowadniały, że ich wskazania bardzo często mijają się z rzeczywistością.
Tak było między innymi w minioną niedzielę, gdy wszystkie stacje pomiarowe GIOŚ wyświetlały się na mapie na bordowo, ostrzegając przed fatalną jakością powietrza, podczas gdy wszystkie czujniki Airly informowały na zielono o dobrej jakości powietrza.
To nie pierwszy już raz, gdy czujniki Airly pokazują skrajnie różne odczyty niż oficjalne czujniki GIOŚ. Bardzo podobna sytuacja miała miejsce już wielokrotnie, pisaliśmy o tym między innymi tutaj 👉 https://bit.ly/antysmogowy-coming-out gdzie z wytłumaczeniem całej sytuacji przyszedł sam Warszawski Alarm Smogowy, który uczciwie przyznał wtedy, że:
„…jedynie stacje Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska są wysokiej jakości, odpowiednio kalibrowane i obsługiwane przez specjalistów i jako jedyne są referencyjne dla międzynarodowych instytucji, takich jak np. Europejska Agencja Środowiska. Cała reszta to czujniki oparte na taniej technologii: przystępne cenowo, ale czasem fałszujące wyniki pomiarów”.
Problem w tym, że z tych „czasem fałszujących wyniki” czujników korzysta bardzo wiele samorządów w kraju, z Krakowem na czele i tymi „czasem zafałszowanymi wynikami” kształtuje się opinie społeczne na ogromną często skalę za pośrednictwem ogólnopolskich mediów, które również powołują się na te same odczyty.
Coraz więcej osób zaczyna zadawać pytania, czemu rzeczywiście mają służyć tego typu czujniki – poprawie świadomości o rzeczywistym zanieczyszczeniu powietrza, czy udowadnianiu z góry założonej tezy o tym zanieczyszczeniu, potencjalnie zmanipulowanymi wynikami?
Nikt bowiem tak naprawdę nie wie, czy, kiedy i z jaką dokładnością czujniki te pokazują jakiekolwiek prawdziwe dane, skoro różnica pomiędzy wskazaniami tych czujników, a czujników profesjonalnych potrafi niejednokrotnie sięgać aż kilkuset procent…
Zrzut ekranu ze strony airly.org/map: Bartłomiej Krzych – Fakty o smogu