Przeciętna polska rodzina dopłaci w tym roku 600 zł do utrzymania nierentownych kopalń węgla na Śląsku – informuje serwis wysokienapiecie.pl

Na utrzymanie jednego tylko górniczego etatu w deficytowych kopalniach potrzeba aż 0,5 mln złotych.

To skutki zawartej w 2021 roku pomiędzy rządem i związkami górniczymi tzw. „umowy społecznej” gwarantującej dotowanie górnictwa przez państwo, a więc w praktyce przez wszystkich podatników.

Tylko w 2025 roku na ten zostanie przeznaczone aż 9 miliardów złotych, czyli 1/10 wpływów z podatku dochodowego PIT od osób fizycznych.

„Gdyby dopłaty do górnictwa przeznaczyć na inny cel, można by przyznać wszystkim nauczycielom w Polsce po 1000 zł podwyżki lub oddać każdej polskiej rodzinie po 600 zł rocznie zwrotu podatku” – czytamy w artykule.

Problemem nie jest jednak górnictwo samo w sobie, a jedynie najbardziej nierentowne kopalnie, do których przede wszystkim płyną państwowe dotacje.

Te przynoszące zyski, jak np. lubelska Bogdanka ich nie dostaje, bo wydobywa węgiel dwa razy efektywniej od śląskich kopalni, z którymi musi konkurować o kurczący się rynek węgla.

Skutkiem tego są zwolnienia części załogi w Bogdance i zmniejszenie wydobycia, za którymi idzie automatycznie spadek zysków.

Gdy i Bogdaanka przestanie być rentowna, pozostanie jej zamknięcie lub pobieranie państwowych dotacji, podobnie jak dotowane są obecnie nierentowne kopalnie na Śląsku.

Zużycie węgla w Polsce spada zarówno w energetyce jak i w przemyśle, a deficyt polskich kopalń stale się pogłębia, bo polski węgiel jest najdroższy na świecie i nikt poza Polską nie chce go kupować.

Kroplówka państwowych dotacji utrzymuje przy życiu te najbardziej niepotrzebne i niewydajne kopalnie Polskiej Grupy Górniczej, stawiając w coraz trudniejszej sytuacje także te, które mogłyby bez problemu poradzić sobie same, jak np. Bogdanka.

Źródło: wysokienapiecie.pl

Historia Bogdanki, świetnie pokazuje sytuację na całym rynku węgla w Polsce. Ta najlepsza i najbardziej wydajna z polskich kopalń kontrolowanych przez Skarb Państwa, przegrywa konkurencję ze znacznie mniej rentownymi kopalniami za sprawą coraz szerszego strumienia pieniędzy, które do tych nierentownych kopalń płyną z pieniędzy podatników.

Pompowanie pieniędzy w deficytowe kopalnie uderza bezpośrednio w te, które (jeszcze) przynoszą zyski, uniemożliwiając im rozwój i inwestycje w dalsze zwiększanie efektywności i rentowności.

To błędne koło, które prowadzi wprost do likwidacji całego polskiego górnictwa.

Podobnie wygląda sytuacja na rynku węgla opałowego, gdzie setki prywatnych firm, musi konkurować z węglem dotowanym przez państwo. Oczywistym jest, że na dłuższą metę tej konkurencji nie da się wygrać, dlatego z każdym rokiem liczba prywatnych sprzedawców węgla w Polsce drastycznie spada.

Rezultatem tego będzie coraz gorsza dostępność węgli opałowych na polskim rynku, zwłaszcza w kontekście zaostrzania jego norm.

Już „za chwilę” może okazać się, że miliony Polaków wciąż posiadających źródła ciepła na węgiel w swoich domach nie mają możliwości zakupu opału, bo prywatne firmy upadną, a państwowe zostaną albo zamknięte, albo nie będą w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości (i jakości) węgla opałowego na rynek.