Pomorska Uchwała Antysmogowa

Stanowisko Izby

Aktualności

Coraz więcej gmin z zakazami korzystania z paliw stałych!

Coraz więcej gmin z zakazami korzystania z paliw stałych!

Czy absurdalne i niespotykane nigdzie indziej w Europie uchwały pozbawią miliony mieszkańców naszego kraju niedrogich źródeł ciepła? Czy uwielbiane przez Polaków kominki odejdą do lamusa? „Coraz więcej samorządów decyduje się na to, by zakazać korzystania z paliw...

czytaj dalej
OPINIA EKSPERTA: Dlaczego EKOgroszek jest „eko” ?

OPINIA EKSPERTA: Dlaczego EKOgroszek jest „eko” ?

Krystyna Kubica, dr inż. Ekspert Polskiej Izby Ekologii w Katowicach Sezon grzewczy, niekorzystne warunki atmosferyczne i występujące incydenty smogowe, i znów liczne opinie, komentarze, które koncentrują się na hasłach walki ze „smogiem” i na walce z węglem, nawet z...

czytaj dalej
Czy niemiecki wywiad werbuje polskich ekologów? Poważne zarzuty Dr Grzegorza Chociana – prezesa Fundacji ECOPROBONO

Czy niemiecki wywiad werbuje polskich ekologów? Poważne zarzuty Dr Grzegorza Chociana – prezesa Fundacji ECOPROBONO

Czy niemiecki wywiad werbuje polskich ekologów?

Tego typu poważne zarzuty sformułował w rozmowie na żywo w programie Punk Widzenia (Polsat) Dr Grzegorz Chocian – prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii ECOPROBONO.

Fala powodziowa wciąż przechodzi przez Polskę i nadal zagraża wielu miejscowościom. Tam gdzie wody już opadły wyłania się dramat tysięcy ludzi, którzy stracili dorobek całego życia, dramat miast i mniejszych miejscowości, które doświadczyły apokaliptycznych wręcz zniszczeń, a także największy ze wszystkich dramatów – dramat utraty życia przez ludzi, którzy nie zdążyli uciec przed wielką wodą.

Wiele osób zaczyna zadawać pytania o przyczynę tego dramatu, a tu bardzo często pojawia się kwestia zaniechania budowy zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej.

W środowym wydaniu programu Punkt Widzenia w Polsacie, ciekawą i bardzo odważną teorią na ten temat podzielił się Dr Grzegorz Chocian – hydrobiolog, który zajmował się projektowaniem i funkcjonowaniem zbiorników retencyjnych (m.in. zbiornika w Raciborzu), pracował także przy Wrocławskim Węźle Wodnym.

Dr Chocian jest przekonany, że budowa zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej była jak najbardziej możliwa i uzasadniona nadrzędnym interesem publicznym, a infrastruktura ta ochroniłaby przed zalaniem lub znacząco ograniczyła skalę obecnej powodzi.

Najciekawsza jest jednak teoria jaką wysunął Dr Chocian dotycząca przyczyn zablokowania budowy zbiorników. W ocenie Dr Chociana protesty, które przyczyniły się w znacznej mierze do zaniechania budowy mogły być elementem gry wywiadu niemieckiego, który werbował ekologów, aby ci protestowali przeciw budowie.

Dr. Chocian powiedział, że jego także próbowano zwerbować, ale nie poszedł na współpracę i zgłosił sprawę do ABW, która jak twierdzi, potwierdziła mu, że miał rację.

W ocenie Dr Chociana prawdziwą przyczyną blokady budowy zbiorników przez Niemców jest niedopuszczenie do spławności Odry i budowy drogi wodnej E30 na Odrze.

Jeżeli to co mówi Dr Chocian jest prawdą mielibyśmy (nie pierwszy już raz) potwierdzenie tego, że wiele inicjatyw „ekologicznych” ma tak naprawdę swoje drugie dno, które nie ma zupełnie nic wspólnego z ekologią, o czym pisaliśmy już wielokrotnie na naszym profilu.

Jeśli przypomną sobie Państwo kulisy wprowadzania wielu uchwał antysmogowych w Polsce, to słowa Dr Chociana wcale nie wydają się być takie nieprawdopodobne.

To co obserwujemy obecnie, chociażby w kwestii prób (nazwijmy to wprost) – unicestwienia polskiego górnictwa i polskiego węgla, wbrew zapisom w umowie społecznej dla górnictwa, a przede wszystkim wbrew nadrzędnemu interesowi publicznemu, także może budzić (i budzi) wiele wątpliwości i pytań – kto naprawdę za tym stoi i jakie jest drugie dno tego wszystkiego?

Link do pełnej rozmowy z Dr. Chocianem w programie Punkt Widzenia – https://www.polsatnews.pl/wideo-program/punkt-widzenia-18092024_6840324/

Szybkie odejście od węgla Niemczech stoi pod wielkim znakiem zapytania

Szybkie odejście od węgla Niemczech stoi pod wielkim znakiem zapytania

Niemiecki cel wyjścia odejścia od węgla do 2030 r. został już oficjalnie odpuszczony, a nawet rok 2038 stoi pod wielkim znakiem zapytania. Rządowa Agencja Kontroli (Bundesrechnungshof BRH) potwierdziła, że planowane na 2030 r. niemiecki odejście z węgla nie zostanie zrezalizowane. W swoim najnowszym raporcie z audytu budżetu państwa (sierpień 2024 r.) BRH zwraca uwagę na kilka niepokojących kwestii dotyczących niemieckiej „Energiewende”.

Raport wskazuje, że Energia wiatrowa i energia słoneczna są niestabilne i wymagają dodatkowej, dyspozycyjnej mocy na poziomie 17-20 GW, co umożliwi odejście od węgla najwcześniej w 2038 r.

Raport wskazuje także na gigantyczne opóźnienia w inwestycjach w infrastrukturę przesyłową, które wg. raportu wynoszą 7 lat, a braki w infrastrukturze to aż 6.000 km linii przesyłowych.

Agencja wskazuje także rosnące ubóstwo energetyczne oraz negatywny wpływ energetyki wiatrowej i słonecznej na różnorodność biologiczną i obszary mieszkalne, stwierdzając, że „ Wpływ transformacji energetycznej na środowisko nie jest odpowiednio uwzględniany, w rezultacie czego rząd federalny nadal nie jest w stanie kształtować i zarządzać transformacją energetyczną w taki sposób, aby zminimalizować szkody dla środowiska, przyrody i bioróżnorodności, a zasoby były wykorzystywane oszczędnie i efektywnie”.

Źródło: Bericht nach § 88 Absatz 2 BHO – Information über die Entwicklung des Einzelplans 09 (Bundesministerium für Wirtschaft und Klimaschutz) für die Beratungen zum Bundeshaushalt 2025)

Słowacja odrzuca unijną dyrektywę ETS2

Słowacja odrzuca unijną dyrektywę ETS2

Słowacja odrzuca ETS2 i chce renegocjacji dyrektywy!

Słowacja już po raz trzeci zdecydowała się nie uwzględnić nowego systemu ETS2 w nowelizacji ustawy o handlu emisjami.

Jak wyjaśnił słowacki Minister Środowiska – Tomáš Taraba, Słowacja postanowiła odrzucić system handlu emisjami ETS2, by chronić obywateli przed wzrostem cen paliw oraz ogrzewania.

Tomáš Taraba powiedział –  „Nie wprowadzimy na tym etapie podwyżek cen ogrzewania, benzyny lub oleju napędowego. Ponadto, wezwaliśmy Komisję Europejską do ponownego rozważenia dyrektywy”

Słowacki Minister Środowiska jest pierwszym urzędnikiem w całej Unii Europejskiej, który zdecydował się na nieuwzględnienie opłat za emisje w sektorze budynków i transportu co w praktyce jest jednoznaczne z odrzuceniem dyrektywy ETS2. To sytuacja bez precedensu, a dalsze jej skutki są trudne do przewidzenia.

Słowacja zapowiada bowiem nakłanianie Komisji Europejskiej do ponownej analizy dyrektywy oraz konsultacje z innymi krajami członkowskimi w tej sprawie.

Jeżeli Słowacja znajdzie innych „sojuszników” w tej sprawie przyszłość polityki klimatycznej Unii Europejskiej w jej obecnym kształcie może być zagrożona.

Potężne koszty wprowadzenia dyrektywy ETS2 uderzą przede wszystkim w zwykłych obywateli, a w szczególności w obywateli Polski, w której miliony domów wciąż ogrzewa się paliwami, które zostaną objęte dodatkowymi opłatami emisyjnymi.

O szczegółach wprowadzenia dyrektywy ETS2 pisaliśmy m.in tutaj – https://pigsw.pl/wyzsze-rachunki-za-prad-to-tylko-mala-namiastka-tego-co-niebawem-przyniesie-unijna-dyrektywa-ets2/ oraz tutaj – https://pigsw.pl/nadchodzi-unijna-rewolucja-dla-milionow-polakow/

Europejski Zielony Ład zaczyna łapać zadyszkę!

Europejski Zielony Ład zaczyna łapać zadyszkę!

Europejski Zielony Ład, ogłoszony w 2019 roku z wielkimi ambicjami przez Komisję Europejską, miał uczynić Europę liderem w walce z globalnym ociepleniem, dążąc do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Ostatnie doniesienia wskazują jednak, że tempo wdrażania ambitnych unijnych planów zaczyna zwalniać, a projekt napotyka na coraz więcej trudności i oporu. Coraz większe kłopoty sektora rolniczego i przemysłowego oraz rosnące koszty energii dla zwykłych ludzi to tylko niektóre z problemów jakie generuje Europejski Zielony Ład i które stawiają pod znakiem zapytania jego przyszłość.

Również zmieniający się klimat polityczny w Europie zaczyna mocno wpływać na realizację Zielonego Ładu. W obliczu rosnącej inflacji, kryzysu energetycznego oraz zwiększających się kosztów życia, wielu polityków obawia się, że zbyt ambitne reformy mogą wywołać sprzeciw społeczny. W efekcie, część liderów europejskich staje się mniej skłonna do podejmowania odważnych decyzji, które mogłyby być niepopularne wśród wyborców. Bruksela, która jeszcze niedawno była motorem napędowym Zielonego Ładu, zdaje się teraz hamować swoje zapędy, starając się balansować między ekologicznymi ambicjami a politycznymi realiami.

Jednym z największych wyzwań, przed jakimi stoi realizacja Zielonego Ładu, jest kwestia rosnących kosztów energii. Wprowadzanie zielonych technologii i odchodzenie od paliw kopalnych, wiąże się z dużymi kosztami, które w coraz większym stopniu obciążają obywateli. Wzrost cen energii, będący efektem problemów związanych z transformacją energetyczną, zaczyna uderzać w gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa. Coraz więcej Europejczyków zadaje sobie pytanie, czy Zielony Ład faktycznie poprawia ich jakość życia, czy też raczej przyczynia się do pogorszenia ich sytuacji ekonomicznej.

Równocześnie rośnie presja ze strony przemysłu, który obawia się negatywnych skutków zielonych regulacji dla swojej działalności. W miarę jak nowe przepisy zaczynają realnie wpływać na koszty produkcji i operacyjne, lobbyści przemysłowi intensyfikują swoje działania, dążąc do złagodzenia najsurowszych wymogów. To prowadzi do dalszych kompromisów i opóźnień w realizacji Zielonego Ładu, a Komisja Europejska staje przed trudnym zadaniem pogodzenia interesów ekologicznych i gospodarczych.

Wprowadzenie Zielonego Ładu ma również poważne konsekwencje dla konkurencyjności europejskiej gospodarki na światowych rynkach. Wyższe koszty energii, wynikające z rygorystycznych regulacji klimatycznych, sprawiają, że unijne firmy stają się mniej konkurencyjne w porównaniu do przedsiębiorstw z krajów, które nie wprowadzają podobnych rozwiązań ekologicznych. Podczas gdy Europa stara się redukować emisje CO2, reszta świata, w tym takie potęgi jak Chiny czy Stany Zjednoczone, nie tylko nie podejmują równie ambitnych działań, ale często korzystają na tej sytuacji, wypierając europejskie firmy z globalnych rynków. Taka nierównowaga może prowadzić do dalszego osłabienia europejskiej gospodarki i zmniejszenia jej wpływu na światową scenę gospodarczą.

Rolnictwo jest jednym z sektorów, który najmocniej odczuwa nacisk związany z Zielonym Ładem. Unijne plany przewidują znaczną redukcję emisji gazów cieplarnianych z rolnictwa, ograniczenie stosowania pestycydów oraz promowanie zrównoważonych praktyk rolniczych. Jednak te cele napotykają na silny opór ze strony rolników, którzy obawiają się, że nowe regulacje mogą zagrozić ich konkurencyjności i doprowadzić do wzrostu kosztów produkcji. Naciski ze strony rolników i ich przedstawicieli politycznych sprawiają, że Komisja Europejska może być zmuszona do złagodzenia niektórych założeń Zielonego Ładu, co dodatkowo komplikuje realizację tych ambitnych celów.

Europejski Zielony Ład, który miał być symbolem nowej, zrównoważonej Europy, napotyka na coraz większy opór społeczeństw i coraz liczniejsze przeszkody. Czy zwolennicy wprowadzenia Europejskiego Zielonego Ładu będą w stanie utrzymać swoje ekologiczne ambicje w obliczu rosnących kosztów energii, sprzeciwu sektora rolniczego i coraz większej presji ze strony przemysłu?

Odpowiedzi na te pytania będą miały kluczowe znaczenie dla przyszłości nie tylko samego projektu, ale całej Unii Europejskiej.

Przekroczenia norm SO  w Polsce nie ma, ale normy dla węgla będą i tak zaostrzone!

Przekroczenia norm SO w Polsce nie ma, ale normy dla węgla będą i tak zaostrzone!

Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje drastyczne zaostrzenie norm jakości węgla, które uderzy w polskie kopalnie i gospodarstwa domowe, doprowadzając do wykluczenia z rynku ogromnej części polskich węgli używanych przez gospodarstwa domowe, rolnictwo i sektor komunalny.

Przepisy te doprowadzą do znacznego wzrostu cen węgla, problemów z dostępnością opału oraz konieczności zwiększenia importu węgla zza granicy.

Wg. Bogusława Ziętka – lidera związku zawodowego WZZ Sierpień 80 – „ktoś chcę wprowadzić rozporządzenie i normy, które są dedykowane pod węgiel rosyjski i których polskie kopalnie nie są w stanie spełnić”. „Ono przyspieszy likwidacje polskich kopalń, bo żadna ze spółek węglowych nie będzie w stanie spełnić norm zwartych w tych nowych przepisach”.

Problem zauważają nie tylko górnicze związki, ale nawet Ministerstwo Przemysłu, które ostrzega, że „… ograniczenia zawartości siarki do poziomu 1,2 proc. spowoduje niedobór węgla na ścianie wschodniej już w najbliższym sezonie grzewczym”

W ocenie Ministerstwa Przemysłu „wycofanie w tak szybkim czasie znaczących wolumenów węgli grubych z polskich kopalń spowoduje ‚panikę’ wśród odbiorców oraz znaczny wzrost ceny węgla. Przełoży się to wzrost importu węgla przez firmy prywatne”. Według resortu „dodatkowy import węgla spowoduje dalsze pogorszenie sytuacji finansowej i technicznej kopalń, a nie przełoży się na poprawę jakości powietrza”.

Czy tak drastyczne zaostrzenie norm węgla, w tym w szczególności poziomu zawartości siarki ma w ogóle sens i jest potrzebne?

Zaostrzenie norm ma z założenia na celu poprawę jakości powietrza w Polsce poprzez zmniejszenie ilości szkodliwych związków w tym powietrzu.

Sęk w tym, że w Polsce nie ma w ogóle problemu z przekroczeniami zawartości dwutlenku siarki w powietrzu i problemu tego w zasadzie nigdy nie było. Potwierdzenie tego możemy znaleźć nie tylko w serwisach pogodowych, ale także w oficjalnych dokumentach rządowych takich jak Aktualizacja Krajowego Programu Ochrony Powietrza do 2025 r (z perspektywą do 2030 r. oraz do 2040 r.), gdzie w tabeli pokazującej liczbę stref z przekroczeniami dopuszczalnych poziomów SO2 (klasa C) w latach 2018 – 2020 wszędzie widnieje liczba zero.

W zanieczyszczeniu powietrza w Polsce największy udział mają pyły PM 10 i PM 2,5 powstające na skutek nieefektywnego spalania najgorszej jakości paliw stałych oraz za sprawą setek tysięcy starych samochodów (zwłaszcza tych z silnikiem diesla) jeżdżących po polskich drogach. Najbardziej toksycznym składnikiem zanieczyszczenia powietrza w Polsce jest silnie rakotwórczy benzo(a)piren, który powstaje głównie wskutek spalania odpadów.

Węgiel opałowy dostępny obecnie na polskim rynku nie jest węglem, w którym występują duża zawartość siarki, a urządzenia grzewcze dopuszczone do obrotu od 1 stycznia 2020 roku, spełniające wymogi Ekoprojektu to przyjazne środowisku urządzenia grzewcze, które emitują naprawdę śladowe ilości pyłów i benzo(a)piren-u, określone w unijnej dyrektywie ws. Ekoprojektu jako całkowicie bezpieczne dla środowiska.

Nie ma absolutnie żadnego powodu, który uzasadniał by tak drastyczne zaostrzenie norm dla węgla, jakie planuje wprowadzić MKiŚ, co więcej, skutek wprowadzenia tych przepisów może być zupełnie odwrotny od zamierzonego.

Doświadczenia ostatnich lat pokazują bowiem, że każde ograniczenie dostępności węgla na rynku i wzrost jego cen przekłada się wprost na wzrost zjawisk patologicznych takich jak spalanie śmieci, przepracowanych olei silnikowych oraz innych odpadów.

Co istotne – nawet zamiana węgla na drewno w kotłach komorowych starej generacji (których w Polsce wciąż są miliony), doprowadzi do gigantycznego wzrostu pyłów PM10 i PM2,5 w powietrzu, bowiem spalanie drewna w nieefektywnych urządzeniach grzewczych jest znacznie bardziej pyłotwórcze od spalania węgla (źródło: KOBiZE).

Jakie jest więc prawdziwy cel zaostrzenia norm dla węgla, jeśli nie jest nim poprawa jakości powietrza? Czy chodzi tylko o likwidację polskiego węgla i polskich kopalń?