Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje drastyczne zaostrzenie norm jakości węgla, które uderzy w polskie kopalnie i gospodarstwa domowe, doprowadzając do wykluczenia z rynku ogromnej części polskich węgli używanych przez gospodarstwa domowe, rolnictwo i sektor komunalny.

Przepisy te doprowadzą do znacznego wzrostu cen węgla, problemów z dostępnością opału oraz konieczności zwiększenia importu węgla zza granicy.

Wg. Bogusława Ziętka – lidera związku zawodowego WZZ Sierpień 80 – „ktoś chcę wprowadzić rozporządzenie i normy, które są dedykowane pod węgiel rosyjski i których polskie kopalnie nie są w stanie spełnić”. „Ono przyspieszy likwidacje polskich kopalń, bo żadna ze spółek węglowych nie będzie w stanie spełnić norm zwartych w tych nowych przepisach”.

Problem zauważają nie tylko górnicze związki, ale nawet Ministerstwo Przemysłu, które ostrzega, że „… ograniczenia zawartości siarki do poziomu 1,2 proc. spowoduje niedobór węgla na ścianie wschodniej już w najbliższym sezonie grzewczym”

W ocenie Ministerstwa Przemysłu „wycofanie w tak szybkim czasie znaczących wolumenów węgli grubych z polskich kopalń spowoduje ‚panikę’ wśród odbiorców oraz znaczny wzrost ceny węgla. Przełoży się to wzrost importu węgla przez firmy prywatne”. Według resortu „dodatkowy import węgla spowoduje dalsze pogorszenie sytuacji finansowej i technicznej kopalń, a nie przełoży się na poprawę jakości powietrza”.

Czy tak drastyczne zaostrzenie norm węgla, w tym w szczególności poziomu zawartości siarki ma w ogóle sens i jest potrzebne?

Zaostrzenie norm ma z założenia na celu poprawę jakości powietrza w Polsce poprzez zmniejszenie ilości szkodliwych związków w tym powietrzu.

Sęk w tym, że w Polsce nie ma w ogóle problemu z przekroczeniami zawartości dwutlenku siarki w powietrzu i problemu tego w zasadzie nigdy nie było. Potwierdzenie tego możemy znaleźć nie tylko w serwisach pogodowych, ale także w oficjalnych dokumentach rządowych takich jak Aktualizacja Krajowego Programu Ochrony Powietrza do 2025 r (z perspektywą do 2030 r. oraz do 2040 r.), gdzie w tabeli pokazującej liczbę stref z przekroczeniami dopuszczalnych poziomów SO2 (klasa C) w latach 2018 – 2020 wszędzie widnieje liczba zero.

W zanieczyszczeniu powietrza w Polsce największy udział mają pyły PM 10 i PM 2,5 powstające na skutek nieefektywnego spalania najgorszej jakości paliw stałych oraz za sprawą setek tysięcy starych samochodów (zwłaszcza tych z silnikiem diesla) jeżdżących po polskich drogach. Najbardziej toksycznym składnikiem zanieczyszczenia powietrza w Polsce jest silnie rakotwórczy benzo(a)piren, który powstaje głównie wskutek spalania odpadów.

Węgiel opałowy dostępny obecnie na polskim rynku nie jest węglem, w którym występują duża zawartość siarki, a urządzenia grzewcze dopuszczone do obrotu od 1 stycznia 2020 roku, spełniające wymogi Ekoprojektu to przyjazne środowisku urządzenia grzewcze, które emitują naprawdę śladowe ilości pyłów i benzo(a)piren-u, określone w unijnej dyrektywie ws. Ekoprojektu jako całkowicie bezpieczne dla środowiska.

Nie ma absolutnie żadnego powodu, który uzasadniał by tak drastyczne zaostrzenie norm dla węgla, jakie planuje wprowadzić MKiŚ, co więcej, skutek wprowadzenia tych przepisów może być zupełnie odwrotny od zamierzonego.

Doświadczenia ostatnich lat pokazują bowiem, że każde ograniczenie dostępności węgla na rynku i wzrost jego cen przekłada się wprost na wzrost zjawisk patologicznych takich jak spalanie śmieci, przepracowanych olei silnikowych oraz innych odpadów.

Co istotne – nawet zamiana węgla na drewno w kotłach komorowych starej generacji (których w Polsce wciąż są miliony), doprowadzi do gigantycznego wzrostu pyłów PM10 i PM2,5 w powietrzu, bowiem spalanie drewna w nieefektywnych urządzeniach grzewczych jest znacznie bardziej pyłotwórcze od spalania węgla (źródło: KOBiZE).

Jakie jest więc prawdziwy cel zaostrzenia norm dla węgla, jeśli nie jest nim poprawa jakości powietrza? Czy chodzi tylko o likwidację polskiego węgla i polskich kopalń?